niedziela, 3 lipca 2011

Dzieci są uczciwe i prawdomówne (a potem dorastają)

Praktyki po drugim roku, Szpitalny Oddział Ratunkowy. Wyjątkowo-Izba Pediatryczna.
Wpada Mama w histerii, włos rozwiany, łzy na twarzy... Ciągnie za sobą chłopca na oko 3,5-4 letniego, nieco wystraszonego, ale generalnie bez niepokojących oznak.
- Ratujcie go!
- A co się dzieje?
- Połknął monety, o Boże, przecież on się udusi!! (chłopiec nadal stoi spokojnie, twarz zaróżowiona po biegu, rozgląda się po gabinecie - ładny, kolorowy mamy)
- A kiedy to było, co się potem działo? Jakie te monety i ile?
-Maciuś, powiedz Państwu!

[w tym momencie Mama odprowadzona na bok przez panią Pielęgniarkę, która tłumaczy, podając zimną wodę, że teraz dziecku będzie potrzebna opanowana, silna mama, i że już wszystko jest pod kontrolą]

I tu zaczyna się rzeczowy wywiad:
- Dzień dobry, Maciusiu, to jest Doktor Z., ja jestem Rylisa. Opowiedz proszę, co się stało.
- Bo na półce leżały takie małe pieniążki, i byłem ciekawy jak smakują, i wziąłem do buzi, ale twarde były, to połknąłem.
- I jak się potem czułeś? Kaszlałeś, wymiotowałeś, drapało Cię w gardle? A może duszno Ci teraz? (no, niby dzieciak w świetnej formie, ani trochę nie siny, ale to nigdy nie wiadomo...)
-Nie, dlaczego? Jakbym karmelka połknął.
-To my Cię teraz zbadamy, dobrze?
Mama spazmuje w kącie, chłopiec z zadowoleniem daje się osłuchać - obustronnie szmer pęcherzykowy - super. Ale na wszelki wypadek jeszcze szybki RTG przeglądowy jamy brzusznej, czy aby się gdzieś w przełyku nie zatrzymały (leżą sobie spokojnie w żołądku).
- A powiedz, dużo tych pieniążków było?
- Niee, ja tylko takie 2 różne wziąłem, jeden żółty, a potem szary, żeby zobaczyć czy inne będą.
(hmm, cały żółty, to największy to 5 groszy, nie tak źle)
- Ten szary, powiedz... To taki duży, czy raczej mały był?
-Tam było 10 napisane ( o_O już zna cyferki!), specjalnie mały wziąłem, bo za te duże to można więcej w sklepie kupić...
Reasumując - dziecko jakieś 2 godziny temu połknęło maksymalnie 15 groszy, czuje się dobrze. Tylko... chciało być uczciwe. Więc się Mamie przyznało, że to jego wina, że znikły. A Mama - spanikowała. Czyli dziecko w porządku, tylko z Mamą trzeba coś zrobić.

- Proszę Pani, nie ma powodu do niepokoju, proszę, tu są papiery, tu jest zdjęcie, możecie Państwo spokojnie wrócić do domu, Maciusiowi nic nie grozi.
- Ale on ma monety w brzuchu!!
- No właśnie, w brzuchu, a nie w płucach...
- Musicie coś z tym zrobić!!
... Koniec cierpliwości. Pod drzwiami tłum pacjentów, Mamie od godziny tłumaczone co i jak.
- Możemy go rozciąć. Tego Pani chce? Bo jak chodzi o te 15 groszy, to mogę Pani ze swojej kieszeni dać. Monety są w żołądku, i jak wszystko co do niego trafiło, wyjdą dołem. Niech Pani zagląda do nocnika przez kilka następnych dni, w końcu je Pani znajdzie.
[gwałtowne otrzeźwienie Mamy]
- A.. to my bardzo dziękujemy. Maciusiu, powiedz Państwu do widzenia.

0 komentarze:

Prześlij komentarz