czwartek, 14 lipca 2011

Młodzian dumny i blady... z wypadku przy pracy

Na SOR-ze, i chirurgicznym, i ortopedycznym, najwięcej działo się zwykle popołudniami, gdy zaczynały się wypadki komunikacyjne i gdy ludzie, myślami już w domu, przestawali uważać przy pracy. Tego popołudnia był urodzaj na tych drugich właśnie. Jakoś tak pchali wszyscy kończyny w ostre rzeczy.

Niemal jednocześnie na korytarzu pojawił się Siwy Pan z dłonią owiniętą kawałkiem (zakrwawionej)szmatki, i Blady Młodzian, zabandażowany od czubków palców po łokieć, i asekurowany przez kolegę. "O kolejności przyjęć decyduje lekarz", ale żeby decydować, trzeba wiedzieć co się stało. Zatem - szybka rundka pytań: co, jak, kiedy, jak się czuje? Siwy Pan mówi zakłopotany, ze w sumie głupio mu nam głowę zawracać, ale sobie palce dwa pokaleczył jak regał montował, no i z drugą godzinę krew leci, to mu żona kazała przyjść. Blady Młodzian z dumą oznajmia, że ma ranę ciętą przedramienia od blachy, bo miał WYPADEK PRZY PRACY.
Siwy Pan (emeryt), mówi, że on poczeka, co tam jego skaleczenie, trzeba ratować dzielnego pracownika. Szybki rzut oka na "pokaleczone palce" i już wiadomo - RTG będzie potrzebne, i pobranie krwi na wszelki wypadek. Zatem Siwy Pan na RTG - "bo całkiem nieźle Pan te palce poharatał", a Młodzian do gabinetu.

Odwijamy, odwijamy, odwijamy... Młodzian opowiada, jaki straszny wypadek, blacha całym ciężarem na dłoń mu poleciała, a to taka gruba, 2 mm... Kurczę, miejmy nadzieję, że żadne ścięgna nie poszły, bo to jednak niesie ze sobą ryzyko, że mimo zszycia nie wróci do pełnej sprawności.
Ale odwijam, już do nadgarstka doszłam, a tu nigdzie kropli krwi.
Wreszcie! Jest! Rana cięta dłoni! Czyli skaleczony paluszek, takie może półcentymetrowe nacięcie...
- To trzeba zszyć, prawda?
- Nie, proszę Pana, tu wystarczy plaster.
- Ale przecież to wypadek przy pracy!! ( no tak, zwolnienie 100% płatne, a może by i z ubezpieczenia coś kapnęło?)
- Toteż wypis z SOR-u Pan dostanie, skoro już Pana zarejestrowali.

W ramach kompromisu nakleiłam panu "sticha", czyli taki niby-szew bez szycia, i w ten sposób udało się go pozbyć.

W tzw. międzyczasie Siwy Pan wrócił z RTG. No i niestety, palec wskazujący do przycięcia w połowie paliczka, a środkowy - cały paliczek.
- Mówił Pan, że regał montował?
- No tak, sam zaprojektowałem, i jedną deskę chciałem skrócić...
- Piłą tarczową, co?
- Ooo, a skąd Państwo wiedzą?

Tu już procedura standardowa, sala operacyjna (bo to amputacja), anestezjolog, ja na hakach, dr C. przycina:
- To Panu tak ładnie zaokrąglimy, żeby się Pan nie podrapał ;)
- To tak można? Ale fajnie! I jeszcze jeden paznokieć mniej do obcinania, zawsze mniej roboty :)

Po opatrzeniu całości i wypełnieniu papierologii pożegnaliśmy się miło, i Siwy Pan poszedł do domu - wykańczyć ten regał. Widać, bardziej uważał, bo już na SOR nie wrócił. A przynajmniej nie na naszym dyżurze...

// skoro widzieliśmy, że Starszy ma coś poważnego, a Młody prawdopodobnie nie, dlaczego najpierw zaopatrzyliśmy Młodego? Bo z Siwym Panem i tak nic by się nie dało zrobić bez wyników badań...

0 komentarze:

Prześlij komentarz