środa, 24 sierpnia 2011

Szczepić czy nie szczepić, oto jest pytanie?

Z racji mojego kierunku studiów, i jednocześnie pojawiania się dzieci w rodzinach Krewnych i Znajomych Królika, to pytanie słyszę dość często. Najczęściej w kontekście dramatycznie reklamowanego szczepienia na Rotawirusy...czyli popularną "grypę jelitową".
Cóż, część szczepień zalecanych, a nieobowiązkowych MOŻE BYĆ przydatna - np. na meningokoki czy pneumokoki, szczególnie jeśli zbliża się żłobek/przedszkole.
Ale Rota? Jeśli troszczysz się o dziecko tak bardzo, że chcesz je szczepić dodatkowo, to znaczy, że o nie dbasz. A w takim razie, jak już złapie wirusa, to będziesz siedzieć i pilnować, żeby się nie odwodniło. Owszem, niektóre maluchy przechodzą ciężej niż inne, np. jednocześnie z biegunką i wymiotami. Ale nawet przy ciężkim przebiegu czarny scenariusz to kilka dni pod kroplówką. Owszem, w szpitalu, owszem, mało przyjemne, ale dziś, gdy rodzic może być z dzieckiem na oddziale - nie ma żadnej traumy dla dziecka! ( o której lubią gadać handlowcy).
Odporność? jak przechoruje, to będzie. Jak nie przechoruje, znaczy, nie potrzebuje. Nie każdy wszystko złapie. A po co niepotrzebnie stymulować układ immunologiczny? Szczególnie, jak wiadomo, że ktoś w naszej rodzinie ma choroby autooimmunologiczne?

Szczepienia obowiązkowe to inna para kaloszy. Ale o tym następnym razem.

0 komentarze:

Prześlij komentarz