poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Spiesz się powoli - zwłaszcza w pracy

Od jakiegoś już czasu na SOR-ze wisiała wieelka tablica, omawiająca zasady kolejności udzielania pomocy: po pierwsze - zagrożenia życia/zagrożenie trwałym kalectwem, po drugie - dzieci, po trzecie - reszta. A, i wielkimi wołami, że decyduje lekarz. Niestety, w naszym kraju panuje niechęć do czytania.

Koło godziny 18 pod drzwiami ortopedii siedział, stał i leżał (na łóżkach, oczywiście) całkiem niezły tłum. Wypadki samochodowe, połamane ręce, generalnie - wszyscy do zaopatrzenia. A że co chwilę dojeżdżali nowi, to i zamieszanie było. Generalnie szło dość sprawnie, odbierało się papiery i zbierało krótki wywiad, i wysyłało na RTG, USG czy pobierało badania. W tzw. międzyczasie załatwiało się tych, co już mieli wyniki.
Nowy pacjent - 8 czubków palców zmiażdżonych, w tym oba kciuki... Pacjent pracował przy pakowaniu wędlin, miał ułożyć torebkę z szynką, zabrać ręce i wtedy nogą nacisnąć pedał od zgrzewarki. Ale żeby było szybciej, jednocześnie wyciągał ręce i naciskał. I raz nie zdążył. Trzeba szybko robić, bo im szybciej, tym większa szansa na uratowanie paliczków. Więc szybko - lekkie czyszczenie, szybki opatrunek, anatoksyna i antytoksyna tężcowa, krew na badania i skrzyżowanie (na wypadek przetaczania) i wio na RTG. A w tym czasie Doktor zbierał zespół do zabiegu (operator, anestezjolog, ja na haki) i ustalał z ratownikiem i drugą stażystką, co i jak z pozostałymi pacjentami. Chciałam wyjść na korytarz, żeby jeszcze pooddawać papiery zaopatrzonym, i w tym momencie do gabinetu wpadła Pani o kulach:
- To jest skandal!!
Doktor: Ale o co chodzi?
P: Ja tu już 45 minut czekam, a tamtą tylko przywieźli i od razu do środka!
D: Niestety, nagły wypadek, zaraz będziemy musieli iść na salę operacyjną... A pani czeka na papiery, tak? To zaraz jeszcze szybko wypiszę.
P No tak, a że starsza osoba musi czekać, bo się jakaś głupia tu wepchała, to w porządku?? (całość przy otwartych drzwiach, bo Pani je blokowała)
D: Nie głupia, tylko ranna, proszę pani. I zagrożona kalectwem.
P: Ale ja tu 45 minut czekam!!
D: Dobrze, to pani doktor się Panią zajmie, ja muszę porozmawiać z anestezjologiem. Chyba, że ktoś z Państwa (tu zwrócił się do ludzi na korytarzu) czeka dłużej?
Państwo na korytarzu: Myśmy byli przed Panią, ale nie szkodzi, nic aż tak poważnego nie mamy (złamana ręka u 6 letniego chłopca).
Ja: W takim razie zapraszam Panie do gabinetu.
Weszła Starsza Pani, w wieku nieco ponad emerytalnym.
- Dzień dobry Pani, co się stało?
- Bo mi coś w kręgosłupie strzeliło...
- Jak to się stało? I jak się Pani czuje, coś boli?
- No, jak po schodach wczoraj schodziłam, to mi tak coś strzeliło, zabolało i już.
- Ale teraz coś boli, nogi drętwieją? Co takiego się dzieje, że Pani do nas przyszła?
- Nie...Nic się nie dzieje, córka powiedziała, że mam przyjść, to przyszłam.
Tu już nie strzymał ratownik: Skoro strzeliło wczoraj, i bolało wczoraj, to czemu przyszłyście dopiero dzisiaj? To jest oddział ratunkowy, a nie przychodnia!
Córka: ja nie mam czasu na chodzenie po lekarzach!
Oczywiście Pani nic nie było - każdemu czasem coś w stawach strzeli. Dostała skierowanie do lekarza rodzinnego, żeby ew. osteoporozę leczył. Córka się obraziła, że nie chcemy recept na leki wypisać - chyba, że pełnopłatne. I w końcu sobie poszły...

A wracając do "zgrzanego" pacjenta - miał sporo szczęścia. Co prawda przez jakiś czas wyglądał jak Edward Nożycoręki z drutami zespalającymi w palcach, ale 7 na 8 paliczków udało się uratować. Wniosek z tego jeden: spiesz się powoli - zwłaszcza w pracy!

0 komentarze:

Prześlij komentarz